Dziś postanowiłam Wam ukazać stan moich włosów w nieco inny sposób - nie robiąc zdjęcia, jak zazwyczaj się powinno robić (czyli włosy "od tyłu"), ale ... w ramach małej retrospekcji zaplotłam warkocza. Dlaczego retrospekcja? Spójrzcie na moje zdjęcie profilowe na bloggerze lub kliknijcie po prostu tu. To "warkoczyk" zapleciony z początku mojego włosomaniactwa, kiedy zakładałam tego bloga :)
A oto dzisiejszy warkocz:
oraz końcówki :
Tak, siedzę dziś cały dzień w piżamie :D
Jak widać, ekspertką w zaplataniu warkoczy nie jestem ( a szkoda), to znaczy inaczej, innym mogę zapleść, co zechcą, sobie... nigdy. Moim zdaniem, oprócz tego, że warkocz się wydłużył, to lekko zyskał na objętości i przede wszystkim blasku. Jak spojrzycie na zdjęcie końcówek... Mimo, że nie są rozdwojone, są błyszczące itp. itd. to na wiosnę idę ściąć niedobitki tych moich wybryków sprzed dwóch lat...
Na mojej półce kosmetyków w łazience znajduje się kilka kosmetyków - perełek, o których póki co nie wspominam, bo użyłam ich kilkakrotnie, by teraz zużyć do końca ( jak ja nie lubię słowa "wydenkować"... ) te, które zalegają od dłuższego czasu w moich zapasach. Obecnie objętość mojego kucyka wynosi 10 cm, gdy włosy mam rozprostowane.
Małą uwagę jeszcze dodam do cyklu aktualizacji włosowych. Pewnie zauważyłyście, że robię to co dwa miesiące. Po miesiącu nie zawsze widać jakiekolwiek zmiany, zarówno w stanie włosów, jak i długości, dlatego nie będę Was zanudzać zdjęciami i wiecznymi pytaniami - czy coś się zmieniło??!! Kurka, po co się dołować tym, że mi rosną włosy w prędkości A, a tamtej z innego bloga z prędkością B. Dzięki włosomaniactwu pokochałam swoje włosy po raz drugi w swoim życiu i nie chcę, by stały się niezdrowym uzależnieniem :)
Ściskam Was serdecznie! :*